Już kiedyś pisałam o parawanach na plaży, ale o jednorożcu jeszcze nie. Otóż pewnego, pięknego dnia, gdzieś tam na polskiej plaży nad Bałtykiem, nie padało, słabo wiało i nawet odważniejsi wchodzili do wody. A tak, bo nasz kraj jest bardzo niekorzystnie położony. A mianowicie, na zachodzie mamy Niemców (brrr), na wschodzie między innymi Rosje (brrr, brrr), na południu góry a na północy morze (to jest dopiero brrr!)
No ale wracając do jednorożca, bo o tym chciałam ...
Na wyżej opisanej plaży, dzieci bawiły się w wodzie na okazałej, dmuchanej zabawce. Pływały na pięknym jednorożcu, na którego po jednym ze skoków do wody już im się nie udało wdrapać. Jak to bywa w takich przypadkach, duża powierzchnia takiego nadmuchanego stwora została zepchnięta przez wiaterek (przypominam, słabo wiało) na głębsza wodę. Dzieci, całe szczęście nie próbowały dalej płynąć, tylko zawołały rodziców.
No i tu na scenę wkraczają, a raczej wbijają się parawany. Na pierwszej linii woda z odpływającym jednorożcem, później dzieci wołające o pomoc, no a później zasieki, czyli parawany. Tak rozstawione, że ciężko dojść do wody. Tatuś biegnie na pomoc ale nadmuchany jest już tak daleko, że po przepłynięciu nawet sporego dystansu facet rezygnuje. Wraca i krzyczy na dzieci. Ale czy słusznie? Moim zdaniem nie. Po pierwsze, prawdopodobnie sam kupił i nadmuchał taką dużą zabawkę. Po drugie, wyglądał na znającego wietrzny klimat polskich plaż. A po trzecie, to chyba należało też nakrzyczeć na parawaniarzy, którzy swoim ustawieniem opóźnili akcję.
A w tym czasie, nadmuchany jednorożec dostojnie oddalał się w stronę Szwecji. Dryfował. Jakiż on był szczęśliwy bez tego zgiełku plażowego, z daleka od namiotu piwnego i śpiewających Zenków. Jednak, jego wolność nie trwała długo, bo po jakimś czasie zauważyli go ratownicy ze strzeżonej plaży i przywieźli łodzią dzieciom. Radość maluchów była krótka, ponieważ jednorożec zastał zacumowany na piasku koło namiotu piwnego, śpiewającego Zenka itd.
Cieszyć należy się jednak, że to po kolorową zabawkę ratownicy płynęli, a nie po uciekającego do Szwecji obywatela lub gorzej, tonącego Polaka!
Fot : Marecka. Zasieki z parawanów. Mało widać horyzont. |