Mantra, moja mantra mnie uratowała, ale od początku. Od paru dni mam swoje słowo, które powtarzając staje się moją mantrą. Zapragnęłam mieć swoją prywatną po rozmowie z bardzo ciekawą osobą, której mantra ratuje system nerwowy, średnio raz dziennie. Powiedziano mi, że : "powtarzanie jej ma pomóc w opanowaniu umysłu, uspokojeniu i oczyszczeniu go ze splamień". I to ma sens. Potrzebowałam wymyśleć swoją.
To miało być słowo, które daje mi uśmiech na twarzy, przypomina coś miłego, coś, co sprawia, że czuje się szczęśliwa.
I tak wymyśliłam sobie słowo Kuba. Miejsce na Ziemi, w którym czułam się jak w raju (chodzi mi o plaże). Jednak powtarzając Kuba, Kuba, Kuba, pojawiał mi się Kuba z Rozlewiska (Antek Królikowski). Nie, nie mam nic przeciwko temu aktorowi, ale nie o taki efekt mi chodziło. I wtedy wymyśliłam sobie te Karaiby. I to jest to!
Wracając do pączków. Splamiłam swoje dobre samopoczucie zjedzeniem dużej ilości słodyczy. Wtedy przypomniało mi się, że mantra, moja prywatna może mi pomóc strawić pączusie i uspokoić umysł. Po paru minutach powtarzania mojej mantry, nie tylko uśmiech mi się pojawił na twarzy ale też tak się dobrze poczułam, że zjadłam trzeciego pączka!
Fot : Marecka. Tłusty czwartek, pączki muszą być. |
Fot : Marecka. Ciepło, kolorowo, egzotycznie, spokojnie.
|
Fot : Marecka. Raj na Ziemi? Dla mnie tam! |