wtorek, 28 listopada 2017

Ich era i nasza era, czyli jak najukochańszy synuś lekko zdołował mamusię

Mamo, ale ty masz mniej niż pięćdziesiąt lat? Kiedyś tam spytał mnie synuś. No tak, mam mniej, odpowiedziałam. Uff, bo już myślałem, że jesteś bardzo stara.

Za jakiś czas, po zobaczeniu, jak to określił dziwnej liczby w pewnych dokumentach zapytał mnie co to znaczy. Odpowiedziałam spokojnie zgodnie z prawdą, że to jest mój rok urodzenia. Młodemu powiększyły się oczy i znowu pytanie, a raczej pretensje. No jak, a mówiłaś, że nie widziałaś dinozaurów?!

No nie, nie widziałam dinozaurów ani nawet Mieszka I. Szlag mnie w duszy trafił, ale nie mogę tego okazać dziecku, które wystartowało w XXI wieku. Wytłumaczyłam mu spokojnie jak to jest z tymi datami, rysując oś X. Błędem było, że zaczęłam moje tłumaczenie od roku 2000, bo od razu padło pytanie, stwierdzenie tym razem : acha, to wy jesteście z tatą sprzed naszej ery!?

Tak, jesteśmy sprzed ery naszych dzieci, zawsze tak było, że w pewnym momencie, to jest jak zetknięcie się dwóch płyt tektonicznych. Dzisiaj już synuś wie, że nie jestem urodzona przed naszą erą i że na pewno nie widziałam dinozaurów. Nawet mnie pocieszył ostatnio mówiąc, że nie mam jeszcze na buzi rowków.

Ciągle mam mniej niż pół setki, jednak dopiero teraz wiem, co chciałabym robić w życiu. To znaczy wcześniej też to niby wiedziałam i starałam się to realizować. Chciałabym być ciągle bez rowków, na emeryturze, dobrze płatnej i robić to, na co w danym momencie mam ochotę!
Marzenia się spełniają, więc postanowiłam zagrać w tym tygodniu i kupić kupon lotto. O wygranej na pewno poinformuje ;)



Rysował Wojtek.

Rysował Wojtek.

Rysował Wojtek.