Mam ilustarora!
Tanio i z entuzjazmem zajął się tym mój synuś, potocznie młody.
Jedank miał warunek. Jeden, ale konkretny...
Dużo ostatnio się rozmawiało o wyborach, a konkretniej o kandydatach. Od paru tygodni w domu, co jakiś czas padały nazwiska Komorowski, Duda, Kukiz. Później już tylko Duda i Komorowski ostali się na placu boju (nie wspominam innych, ponieważ jakoś tak przeźroczyście wypadli). Młody nie brał udział w tych rozmowach, bo jest ... młody. Jednak coś tam mu się utrwaiło w tej młodej główce i oczywiście wyszło w najmniej oczekiwanym momencie.
Właśnie w momencie, kiedy zaproponwałam mu fuchę ilustratora do mojego bloga, po krótkim zastanowieniu się opowiedział :
No tak, wchodzę w to. Komara to mogę ci narysować, ale jak bedziesz chciała tego Komorowskiego czy Dudę, to nie dam rady!
I wszystko jasne. Polityką nie będziemy się tu zajmować!
Z przyczyn wyżej opisanch, ilustracji dzisiaj nie bedzie ;)
środa, 27 maja 2015
poniedziałek, 25 maja 2015
Zacznę od komara
Podobno w dzisiejszych czasach, więcej osób pisze niż czyta.
Mnie do pisania pchnął, a raczej ukąsił komar.
Zbierałam się już od dawna, żeby coś tam sobie czasami napisać, ale jak to często bywa kończyło się to tylko na zamiarach. Dzisiaj jednak nie wytrzymałam i postanowiłam zacząć!
Ja wiem, nudne to wszystko co pisze i w ogóle ... Pisać o komarze, masakra jakaś (jak mówi Karolak).
Jednak za mną na przystanku usatwiło sie jeszcze pare osób, w sumie było nas jedenascioro (specjalnie policzyłam). Nikt się nie kręcił, nie oganiał. Tylko ja, numer czwarty w kolejce. Żebym była jeszcze ta jedenasta, bo muszę tu przyznać, że ta liczba jakoś się tam pojawia w moim i mojej rodziny życiu. Jednak nie, byłam czwarta obok innych dziesięciu osób i ten baran, czyli komar uwziąl się na mnie!
Mnie do pisania pchnął, a raczej ukąsił komar.
Zbierałam się już od dawna, żeby coś tam sobie czasami napisać, ale jak to często bywa kończyło się to tylko na zamiarach. Dzisiaj jednak nie wytrzymałam i postanowiłam zacząć!
Sotoję na przystanku autobusowym i czekam. Poniedziałek rano nie jest łatwym dniem, ale czekam spokojnie i staram się nie myśleć, że przede mną pięć dni pracy i tylko dwa wolnego. Jestem czwarta w kolejce, stoję i zachwycam się zielenią, tą wiosenną, najładniejszą. Nagle przed oczami zaczyna mi coś latać, insekt jakiś, owad. Dość szybko orientuję się, że jest to komar. Odganiam gnojka, ponieważ nie lubię tych akurat owadów. Bzyczą denerwująco, są nachalne jak świadkowie J. i do tego po ugryzieniu często robi mi się bąbel, który goi się przez pare dni. Odlatuje bandyta, to znaczy tak mi się wydawało. Bo oto, za pare chwil czuje pieczenie na prawym udzie. Zerkam dyskretnie, bo to pieczenie jest blisko kroku i nagły wgląd w to miejsce może różnie się skojarzyć innym oczekującym na autoobus. I co się okazuje?! Ten sam komar, wcześniej odpędzony, no albo jakiś jego kuzyn atakuje moje udo. No żeby go żuczek kopnął!
Ja wiem, nudne to wszystko co pisze i w ogóle ... Pisać o komarze, masakra jakaś (jak mówi Karolak).
Jednak za mną na przystanku usatwiło sie jeszcze pare osób, w sumie było nas jedenascioro (specjalnie policzyłam). Nikt się nie kręcił, nie oganiał. Tylko ja, numer czwarty w kolejce. Żebym była jeszcze ta jedenasta, bo muszę tu przyznać, że ta liczba jakoś się tam pojawia w moim i mojej rodziny życiu. Jednak nie, byłam czwarta obok innych dziesięciu osób i ten baran, czyli komar uwziąl się na mnie!
Komar narysowany przez WW. |
Subskrybuj:
Posty (Atom)