wtorek, 22 grudnia 2015

Idą święta ...


Choinka ubrana, bo tak to w samych igłach bidulka była. Dziecko się starało, mąż też no i ja dodałam trochę, żeby stanęła taka piękna ubrana! Teraz ją podlewam, żeby zbyt szybko się z igieł nie rozebrała.

Odwiedziliśmy też kiermasz świąteczny. Dziecko przejechało się ciuchcią i upiekło pianki na ognisku. Kupilismy też chleb, ale jaki to chleb był proszę państwa!
Był, bo zjedzony został w jeden dzień. No pychota, niebo w gębie. Niby tradycyjny zwykły chleb, ale teraz już pieką takie nieliczne piekarnie, tzw. artisanal.
Cytrusy kupione. To taka nasza świecka, polska tradycja, hi hi te cytrusy. Swego czasu, mój rocznik pamięta, rzucali w sklepach przed świętami cytrusy. To nic, że były kwaśne ale dziecko TO SĄ CYTRUSY! WITAMINY! Fakt, pachniało w domu tymi cytrusami ale czy były dobre, hm ... Jak rzucili lepsze, to czasami tak, dało się zjeść.
Kartki na święta wysłane. Czy długo jeszcze będziemy wysyłać sobie życzenia tradycyjną pocztą, takie na papierze pisane? Ależ pachnie taki list z kartką świateczną z Polski! A i opłatek nam wkładają do koperty.

Co tu jeszcze ...

A, no i jacyś grzeczniejsi powinniśmy być, bo Święty Mikołaj ma przyjść. A On nie ma czasu jak przy konfesjonale. Krótka piłka. Albo było się grzecznym albo nie. Mamy więc trochę czasu jeszcze. Coś można naprawić, komuś przebaczyć, a przede wszystkim trzeba się dużo uśmiechać do ludzi, to pomaga!

Jakbym już nie napisała przed świętami, to uśmiechu i zdrowia życzę Wszystkim!


Fot :  Marecka. Ubrana choinka.


Fot : Marecka. Dekoracje świąteczne.


Fot : Marecka. Choinka na kiermaszu świątecznym.

Fot : Marecka. Ciuchcia, też świąteczna.


Fot : Marecka. Cytrusy. Martwa natura, ależ ile ona ma witamin ta natura!








wtorek, 15 grudnia 2015

Dzień jakiś taki ...

No właśnie, jakiś taki dzień mi się trafił ostatnio. Jakiś taki, czyli no nie wiem nieudany można by go nazwać. Wszystko się układało, a raczej nie układało. Dziecko jakieś rozdrażnione, mąż, hm milczał a później wyszedł do pracy. Na zewnątrz szaro, deszczowo, El Niño nas dobja pogodowo.

Nawet mały zastrzyk w postaci lampki czerwonego wina nie podniósł mojego morale. Wszystko mi leżało. Postanowiłam się więc też położyc. Myślę, jak wszystko wkoło leży, to jak ja się położę też, to się zaczniemy rozumieć w końcu może? Ległam więc, żeby naładować się pozytywnie.

Nagle słyszę stukanie o szybę drzwi balkonowych. Wychylam się. Grażyna przyszła po orzeszka. Wstaje i ide do kuchni po zapasy orzeszkowe dla naszej znajomej wiewiórki.
Podchodzę do okna z orzeszkami i co widzę?
Grażyna czeka, ale łapki jakby jej się układały w słynny gest Kozakiewicza! Czy ja byłam przewarażliwiona w tym dniu czy ona tylko tak niechcący ...
Dostała orzeszka i jej na pewno się morale poprawiło, a juz na pewno pozimom kalorii!



Fot : Marecka. Grażyna.



poniedziałek, 14 grudnia 2015

Piękna i ...no chyba dupek?

Jak już pisałam kiedyś tam, jeżdżę rano do pracy między innymi autobusem. Czytam coś zawsze ale czasami nie mogę się powstrzymać od obserwacji innych pasażerów.

I tak ostatnio, wsiada do autobusu dziewczyna. Taka młoda, piękna. Wszystko u niej jest cool. Włosy ma piękne, długie, niezniszczone. Pazury ma piękne, może niezbyt długie, ale również niezniszczone. Nogi ma długie, zgrabne. Palce, że normalnie, no też długie jak trzeba. Cała jest długa, swieża taka. No laska, nic dodać nic ująć.
Siada i podłącza się do iphona. Coś słucha, uśmiecha się. Okazuje się, że zęby też ma długie, białe, piękne poprostu!
No cudo to wszystko razem.
Odrywam w końcu od niej wzrok i zaczynam czytać moją książkę.

Jednak, na następnym przystanku robi się jakieś zamieszanie. Wsiada chłopak. Średniak taki, czyli mało długi można powiedzieć. Jest podłączony do jakiegoś phona albo innego samegosunga. Słuchawy to ma takie wielkie, jak ja miałam kask na praktyce studenckiej w przetwórni ryb.
Ona odłącza się, zdjemuje słuchawki, uśmiecha do gostka, unosi lekko zgrabną pupę, żeby mu dać całuska ...
A ten co?!
No kuźwa NIC!
Zero uśmiechu, nie zdejmuje tego swojego chełmofonu, odbiera całuska, coś tam burknął pod nosem i siada odwracając sie w drugą stronę. Wyjmuje z kieszonki tego swojego phona i paca palcem. I tak przez całą podróż, jakieś dwadzieścia minut.
Piękna podłączyła się do swojego phona.
Spotkać taki cud natury rano w autobusie i nawet nie pogadać chwilkę?! Nawet jak masz już tą wymarzoną swoją prywtaną i też taką długą.

No dupek!

A nie wiem, może się czepiam. Może teraz tak właśnie wygląda życie młodych? Wirtualnie, przez fb czy jakąś inną aplikacje do gadania może by im lepiej poszło niż live?



Tak sobie mój synuś wyobraża tą ładną dziewczyne.


poniedziałek, 7 grudnia 2015

Czuje się obserwowana ...

Jestem w kuchni i najspokojniej w świecie myje sałate do obiadu. Zielona, krucha i ...no właśnie czuje czyjś wzrok na sobie. Odruchowo patrzę w lewo, bo tam jest jadalnia i może już jakiś głodny siedzi zniecierpliwiony. Nie. To nie stamtąd.
Patrzę w okno nad zlewem (zlewozmywak - jakie długie, jakies takie brzydkie słowo, bleee) i jest szpieg!
Zagląda Grażyna. Pewnie stała pod drzwiami balkonowymi i się nie doczekała orzeszka. Ale ona jest jak 007 agent i dopadła mnie wzrokowo w oknie kuchennym. Brawo Grażyna, punkt dla ciebie!









Fot : Marecka. Grażyna się doprasza.



















środa, 2 grudnia 2015

Rano, środek tygodnia





Środa.
Dzwoni budzik. E tam dzwoni, dzisiejsze, te z komóry pipkają jakoś tak.

W dupie mam, nie, nie wstaje!
Pare sekund później. No nie, nie w dupie. Wstaje.
Następne pare sekund później. Owszem, w dupie, ale wstaje.

I tak mi się dzisiaj zaczęła środa. Jestem, pracuje ale jakoś tak bez przekonania.

Dzień taki, o!




Fot : Marecka. Widok. Szaro, pada, wilki jakieś ... A normalnie, to górę Mont Royal widać.





wtorek, 1 grudnia 2015

Fairbanks, czyli marzenia się spełniają

No i stało się.
Któregoś czerwca udało mi się po niemałych przygodach dolecieć do Fairbanks. Wysiadam z samolotu po północy, a tu jasno. W związku ze wspomnianymi przygodami na trasie i dość wysoką temperaturą na zewnątrz, przstraszyłam się, że owszem w końcu szczęśliwie wylądowałam ale to na pewno nie jest Alaska.
Dość szybko jednak uzyskałam informacje, że po pierwsze to jest lotnisko w Fairbanks, a po drugie, to wlaśnie jest dzień polarny, czyli slońce nie zachodzi wcale.


Zobaczyłam to i owo. Pięknie, czysto, przejrzyście. Ludzie otwarci i chętni do pomocy. Indianie i Eskimosi witają z daleka "nowych" i dziękują za odwiedzenie ich i zachęcaja do zostania.
Powietrze tak czyste, że mimo braku odpowiednio długiego snu, zajęcia plus dzień polarny (ciężko jest zasnąć jak na zewnątrz świeci słońce) nie czuje zmęczenia. Pije tylko jedną kawę do śniadania a śmigam jakbym była po trzech.

Nie będę się więcej rozpisywać, bo to trzeba przeżyć. Co najważniejsze jednak, trzeba bardzo chcieć tam jechać, mieć marzenie. Alaska jest daleko, nieważne skąd do niej jechać. Znam pare osób, które też odwiedziły ten region świata, ale nie wszyscy byli aż tak zachwyceni jak ja, część nawet była zawiedzina. Stolica, Anchorage jest jak inne miasta USA. Żeby dotknąć dzikiej Alaski trzeba jechać dalej na północ.
Spokój, przestrzeń, natura i czyste środowisko, czyli w sumie nic specjalnego! Mi się podobało, bardzo i chciałabym tam jeszcze kiedyś wrócicć. Może z młodym?



Fot : Marecka. Pies jest bardzo ważną częścią życia w tak ciężkich warunkach.
Wiele razy slyszałam jak ktoś przeżył, gdzieś dotarł,
bo miał psa albo lepiej jeszcze, cały zaprzęg.


Fot : Marecka. Centrum Fairbanks.



Fot : Marecka. Tylko kowboja brak!
Fot : Marecka. Latem psiaki wypoczywają, bo zima czeka ich ciężka praca.

Fot : Marecka. Yukon Quest, wyścig psich zaprzęgów tu się kończy albo zaczyna.
Fot. Marecka. Tak, to pływa.

Fot : Marecka. Większość roku wszyscy się grzeją, więc pomoc musi być blisko.

Fot. Marecka. Uniwersytet w Fairbanks. Jeden z wielu budynków.

Fot : Marecka. Domek nad rzeką Chena.

Fot : Marecka. Przed domem często"zaparkowany" jest samolot. Tutaj jest jak taxi.
W pewnym momencie kończą się drogi i wtedy tylko samolot albo zimą psi zaprzęg.

Fot : Marecka. Lodziarnio - cukiernia.

Fot : Widok na rzekę Chena.
Fot : Marecka. Brama wejściowa do centrum informacyjno - turystycznego.

Fot : Marecka. Wszędzie daleko.

Fot : Marecka. Jeden z totemów na terenie UAF.

Fot : Rzeka Chena. I to czyste, klarowne powietrze.

Fot : Marecka. Wycieczka po rzece Chena.

Fot : Marecka. Renifery ze stacji badawczej UAF.
Fot : Marecka. Czaszka piżmowoła.

Fot : Marecka. Piżmowół arktyczny. Ślicznota. Stacja badawcza UAF. A jaka miluśka jest wełna z tego zwierza!