wtorek, 15 grudnia 2015

Dzień jakiś taki ...

No właśnie, jakiś taki dzień mi się trafił ostatnio. Jakiś taki, czyli no nie wiem nieudany można by go nazwać. Wszystko się układało, a raczej nie układało. Dziecko jakieś rozdrażnione, mąż, hm milczał a później wyszedł do pracy. Na zewnątrz szaro, deszczowo, El Niño nas dobja pogodowo.

Nawet mały zastrzyk w postaci lampki czerwonego wina nie podniósł mojego morale. Wszystko mi leżało. Postanowiłam się więc też położyc. Myślę, jak wszystko wkoło leży, to jak ja się położę też, to się zaczniemy rozumieć w końcu może? Ległam więc, żeby naładować się pozytywnie.

Nagle słyszę stukanie o szybę drzwi balkonowych. Wychylam się. Grażyna przyszła po orzeszka. Wstaje i ide do kuchni po zapasy orzeszkowe dla naszej znajomej wiewiórki.
Podchodzę do okna z orzeszkami i co widzę?
Grażyna czeka, ale łapki jakby jej się układały w słynny gest Kozakiewicza! Czy ja byłam przewarażliwiona w tym dniu czy ona tylko tak niechcący ...
Dostała orzeszka i jej na pewno się morale poprawiło, a juz na pewno pozimom kalorii!



Fot : Marecka. Grażyna.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz