wtorek, 12 lipca 2016

Komplement

Jakiś czas temu przyczepiłam się słownie do męża, że mało mi mówi komplementów. Czas noszenia na rękach się skończył, ale żeby tak chociaż raz w miesiącu coś miłego usłyszeć. Focha nie było, ale nagdałam się, nagadałam ... O potrzebie docenienia, że wszystkie kobiety to lubią, że ciepłe słowo podnosi morale, że umacnia się przyjaźń czy tam miłość. No krótko mówiąc, kobiety potrzebują komplemetów jak ryba wody, a dzisiejsza młodzież iphona.

Podchwycił to oczywiście synuś, który niby nie słuchał o czym mówimy czy raczej ja przemawiałam ;) Od tego momentu co najmniej dwa razy dziennie mi mówi : ale jesteś piękna mamo albo czy wiesz, że jesteś najpiekniejszą mamą na świecie. Nieważne, że jest rano, głowa mamy czyli moja rozczochrana i oczy o połowe mniejsze (byli znajomi w sobote wieczorem), Wojtek z komplementem nie zawiedzie! Kochany synuś.

Po jakiś trzech, a może nawet czterech tygodniach po powrocie do domu z zakupów podchodzi do mnie mąż. Otwiera usta i mówi :

Bardzo ładnie zrobiłaś dzisiaj zakupy!

No ucieszyłam się. W sumie ciepłe słowa, bardzo nawet.
No ale zaraz, zaraz. To znaczy, że czasami robię brzydko zakupy?!
No i jak to kobieta przeszłam do analizy, czyli dzielenia włosa na czworo. Jakoś mi się to skojarzyło, że mam zdrowo po dziewięćdziesiątce do tego cierpię na chorobę Alzheimera. Z tej przyczyny gubię się w drodze do sklepu, a jak już mi się tam uda dotrzeć, to na przykład zamiast chleba kupuje proszek do prania albo odwrotnie.
No nie, tak nie jest! Jestem sporo przed dziewięćdziesiątką i nie mam kłopotów z pamięcią!
No to nie to, znaczy się, że źle mi się skojarzyło.
No to może chodziło o kase, to znaczy, że dużo jej nie wydałam? Nie, to nie to. Wydałam jak zwykle.
No czepiam się, najnormalniej się czepiam. Mąż się postarał. Powiedział komplement, komplement w swoim stylu.

Foch? No nie. Jest na dobrej drodze ...
Czy ciąg dalszy nastąpi?


Fot : Marecka. Mąż.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz