Usłyszałam ostatnio opinię, że niby ja wykorzystuję zwierzęta.
Pragnę więc napisać oficjalne sprostowanie, że ja owych nie wykorzystuję a jedynie one są mi wdzięczne za całoroczny serwis.
All inclusiv, czyli przelot przez nasz ogródek, w przypadku wiewiórek zwany susami, jedzonko i inne atrakcje, jak chociażby nagła wizyta bandy chłopaków z pistoletami na wodę - to mają zapewnione przez cały rok.
A niby wykorzystuję, bo nam częściowo patio odśnieżyły? Odśnieżyły, owszem, ale żeby dotrzeć do orzeszków!
|
Fot : Marecka. W ten dzień akurat nie trzeba było odśnieżać.
|
|
Fot : Marecka. To jest Grażyn, nie Grażyna ale też dostanie. |
|
Fot : Marecka. Za darmo ścieżki sobie nie zrobiła Grażyna! |
|
Fot : Marecka. Wszystkie ścieżki prowadzą do orzeszków. |
|
Fot : Marecka. No czasami trzeba poczekać chwilkę. |
|
Fot : Marecka. Grażyna robi tzw. bidulkę. |
|
Fot : Marecka. Grażyna i Grażyn.
|
|
Fot : Marecka. Z drzewa czasami trzeba zejść i odśnieżyć.
|
Pięknie, że Pani dokarmia wiewiórki. Ja też. Większość ludzi mówi, że to szkodniki, ale one były tu wcześniej niż my. Wyczytałam, że w Montrealu średnia życia wiewiórki wynosi 1,5 roku. W normalnych warunkach średnia życia wiewiórki to 10 lat. No i jak tu nie pomagać?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Marycha.
No właśnie, ja tak sobie to tłumaczę, że one były pierwsze a ja im się wprowadziłam!
UsuńPozdrawiam
Marecka