Mamut to ja. Znowu o mnie będzie.
Większość smyra swoje telefony i inne tam tablety. Wszędzie, w metrze, autobusie, na wykładach, nawet w kościele. Cały ten sprzęt, a już na pewno telefony jest inteligentny, więc im się odwdzięcza za to głaskanie ekranów. Ludziom się odwdzięcza! I tak, mogą czytać gazety (i to z całego świata), odbierać pocztę, sprawdzać rozkład jazdy itp., itp. Ba, mogą nawet pisać, rysować, zdjęcia robić. Niektórym palce ganiają za jakimś kolorowym punkcikiem, czasami spokojnie a czasami bardzo nerwowo. Ucieka im chyba ten punkcik? Są też tacy, co strzelają do czegoś lub kogoś. Czasami jest to robot jakiś, a czasami krew się leje, że ho! Tak sobie myślę, że jak tak rano sobie postrzelają w drodze do pracy, to są wtedy przez resztę dnia spokojniejsi, wyładowani tacy. I tak dzióbią wszyscy w tych telefonach, no większość powiedzmy. Podobno grozi im epidemia zwana syndromem SMS-owej szyi?!
No i ja, mamut z książką. I jeszcze ten tytuł, "Z floty carskiej do polskiej", stary, niemodny jakiś taki, mało kolorowa okładka, nic mi się nie rusza. Pisać nie będę po książce, bo tego od dziecka mnie uczono, szacunku do książki. Zostaje tylko czytanie. Tylko i aż, po polsku, tak daleko od kochanego Polanda. Dla mnie święto, chwila z pięknym językiem, bo tak pisze kapitan żw. Mamert Stankiewicz.
Fot : Marecka. Obecna lektura Mamuta. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz