Jak zwykle wsiadam rano do autobusu. Mam swoje ulubione miejsce, przy oknie. Nie po to, żeby podziwiać krajobrazy, ale spokojnie zasiąść do lektury. Przede mną 20 minut jazdy i to sporo czasu, żeby coś poczytać. Wtulam się więc w moje miejsce, wyciągam książkę aktualnie jest to "Alfabet Seawolfa" Tomasza Mierzwińskiego (polecam) i zaczynam lekturę. Wyłączam się. Nie ma mnie dla otoczenia. Jestem ja i genialne komentarze Seawolfa.
Nagle czuje ból w lewym udzie. Jakby uszczypnięcie. Uszczypnięcie czegoś bardzo żarłocznego. Odrywam się od czytania i co widzę? Obok mnie stara się usiąść kobieta słusznych rozmiarów. A co tam będę owijać w przysłowiową bawełne! Olbrzymia baba siada mi na udzie, tzn. swoim atakuje moje.
W końcu udaje jej się usadowić. Niestety nie słyszę jedego z magicznych słów : przepraszam, mimo że syczę z bólu, bo boleć musiało.
Boję się zakrętów! To przecież tak, jakby truchtać koło pijanego słonia.
Dochodzę do siebie po krótkiej chwili i zaczynam obserwować i podziwiać duże ciało mojej sąsiadki. Nie mogę się oprzeć pokusie i wyciągam komórę, żeby ciachnąć pare zdjęć. Hm, to tak jakby nagle, blisko znalezć się wieloryba i nie skorzystać mając 100% baterii w aparacie.
Dochodzę do paru wniosków. Może i jestem trochę grubaśna, jak mówi młody ale :
- Od dzisiaj mam udko, a nie udo.
- Moje wyjścia na ćwicznie będę kontynuować, ale jak mi się nie będzie chciało, to nie pójdę (przerwe sobię zrobię O!).
- Zawsze będę się starała mieć 100% baterii w komórze albo chociaż 99%.
- Następnym razem pacnę torbę na siedzeniu obok. Może to zniechęci Dużą Babę. Gorzej jak do zmiażdżonego udka dojdzie mi jeszcze sparsowany lunch ...
Nagle czuje ból w lewym udzie. Jakby uszczypnięcie. Uszczypnięcie czegoś bardzo żarłocznego. Odrywam się od czytania i co widzę? Obok mnie stara się usiąść kobieta słusznych rozmiarów. A co tam będę owijać w przysłowiową bawełne! Olbrzymia baba siada mi na udzie, tzn. swoim atakuje moje.
W końcu udaje jej się usadowić. Niestety nie słyszę jedego z magicznych słów : przepraszam, mimo że syczę z bólu, bo boleć musiało.
Boję się zakrętów! To przecież tak, jakby truchtać koło pijanego słonia.
Dochodzę do siebie po krótkiej chwili i zaczynam obserwować i podziwiać duże ciało mojej sąsiadki. Nie mogę się oprzeć pokusie i wyciągam komórę, żeby ciachnąć pare zdjęć. Hm, to tak jakby nagle, blisko znalezć się wieloryba i nie skorzystać mając 100% baterii w aparacie.
Dochodzę do paru wniosków. Może i jestem trochę grubaśna, jak mówi młody ale :
- Od dzisiaj mam udko, a nie udo.
- Moje wyjścia na ćwicznie będę kontynuować, ale jak mi się nie będzie chciało, to nie pójdę (przerwe sobię zrobię O!).
- Zawsze będę się starała mieć 100% baterii w komórze albo chociaż 99%.
- Następnym razem pacnę torbę na siedzeniu obok. Może to zniechęci Dużą Babę. Gorzej jak do zmiażdżonego udka dojdzie mi jeszcze sparsowany lunch ...
Jednak co najbardziej mnie zainteresowało u Dużej Baby, to brak jej, lewej nogi! Co ona zrobiła ze swoją lewą nogą?
Na koniec pragnę podkreślić, ze nie chciałam być złośliwa. To są fakty, relacja z wydarzenia, które zmieniło moje 20 minut w autobusie.
|
Fot : Marecka. Ciało - to w czarnym to prawa noga (jedna noga) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz